9 maja 2017

Ciągła życiowa redukcja

Nie jest łatwo pisać, gdy w ciągu dnia na pisanie pozostaje zaledwie dwie lub trzy godziny. W dodatku, gdy ten wolny czas przypada po dniu pracy.
Łatwo wtedy wskoczyć do wanny, wziąć szybką kąpiel, odświeżyć się, a później oddawać się myślom o leniuchowaniu.
Cholernie trudno wtedy zebrać myśli do kupy i coś tam tworzyć w kamieniu słów.

Jeszcze trzeba pamiętać o codziennych obowiązkach, jak zakupy, bieżące sprzątanie, przygotowanie posiłku.
Gdy nawet po tak zwanych łepkach człowiek zrealizuje bieżące zadania, na pisanie najzwyczajniej nie ma siły i można tylko o tym pomarzyć, zapadając przy tym w drzemkę po pracy.
Odsuwam zatem od siebie i w czasie marzenia o życiu pisarza. Redukuję kolejne postanowienia i robię to, co w danym momencie konieczne.
O rozkładzie dnia podporządkowanego pisaniu nie ma teraz w moim przypadku mowy.
O ile o pisaniu mogę na razie zapomnieć, o tyle mam pod dostatkiem słuchania rozmów o pracy, plotek, obmawianiu znajomych, wyliczaniu innym wad… Gdybym tylko zechciał się temu oddawać, nie miałbym na nic innego czasu poza pracą i takąż twórczością radosną.
Jeden z moich znajomych wkurza mnie niesamowicie. Ma zwyczaj wypytywania innych o ich zarobki. Wylicza innym godziny i dni pracy. Oblicza koszty emigracyjnego utrzymania. Domyśla się głośno, kto ewentualnie może odkładać pieniądze i ile odkładać ich może.
Kiedy tylko usłyszę jego pytanie lub wypowiedź w rodzaju powyżej opisanych, od razu ostro go atakuję.
Na niewiele to się zdaje i muszę gościa tolerować. Trzeba nawet miłować takie indywiduum.
Cholera by wzięła to całe chrześcijańskie przesłanie miłości bliźniego!
Nie potrafię też w wolnym dla siebie czasie uciec od głupot, które docierają do mnie, a o których nawet bym nie pomyślał. Ostatnio usłyszałem, że jedzenie między posiłkami jest niedobrym nawykiem.
Od razu się we mnie zagotowało. Jakby jedzenie tak zwanych posiłków, jak śniadanie, obiad, kolacja nie było jedzeniem i to w dodatku – o zgrozo – jedzeniem pomiędzy posiłkami. Zawsze bowiem śniadanie będzie pomiędzy kolacją a obiadem, obiad pomiędzy śniadaniem a kolacją, a kolacja między obiadem a śniadaniem.
Wiem, że tak myśląc, dotrę do stwierdzenia, że w ogóle jedzenie jest niedobrym nawykiem. Wytłumaczę, że gdybym takich pieprzonych głupot nie słyszał, pewnie nie dochodziłbym do jeszcze głupszych wniosków.
Jestem tu strasznie umęczony tym, jak moi ziomale ciągną ze sobą ojczyznę na obczyznę.
Jestem umęczony rozmowami o kasie i podporządkowaniu jej życia.
O tym jednak za czas jakiś krótszy lub dłuższy.
Teraz jeszcze raz o tym, że życie polega często na nieustannym redukowaniu tego, co z życiem niewiele ma wspólnego.

Po co jakiś tam zbędny balast w zagraconym i tak już dostatecznie życiu? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...