Nie
jest łatwo pisać, gdy w ciągu dnia na pisanie pozostaje zaledwie dwie lub trzy
godziny. W dodatku, gdy ten wolny czas przypada po dniu pracy.
Łatwo
wtedy wskoczyć do wanny, wziąć szybką kąpiel, odświeżyć się, a później oddawać
się myślom o leniuchowaniu.
Cholernie
trudno wtedy zebrać myśli do kupy i coś tam tworzyć w kamieniu słów.
Jeszcze
trzeba pamiętać o codziennych obowiązkach, jak zakupy, bieżące sprzątanie,
przygotowanie posiłku.
Gdy
nawet po tak zwanych łepkach człowiek zrealizuje bieżące zadania, na pisanie
najzwyczajniej nie ma siły i można tylko o tym pomarzyć, zapadając przy tym w
drzemkę po pracy.
Odsuwam
zatem od siebie i w czasie marzenia o życiu pisarza. Redukuję kolejne
postanowienia i robię to, co w danym momencie konieczne.
O
rozkładzie dnia podporządkowanego pisaniu nie ma teraz w moim przypadku mowy.
O
ile o pisaniu mogę na razie zapomnieć, o tyle mam pod dostatkiem słuchania rozmów o
pracy, plotek, obmawianiu znajomych, wyliczaniu innym wad… Gdybym tylko
zechciał się temu oddawać, nie miałbym na nic innego czasu poza pracą i takąż
twórczością radosną.
Jeden
z moich znajomych wkurza mnie niesamowicie. Ma zwyczaj wypytywania innych o ich
zarobki. Wylicza innym godziny i dni pracy. Oblicza koszty emigracyjnego
utrzymania. Domyśla się głośno, kto ewentualnie może odkładać pieniądze i ile
odkładać ich może.
Kiedy
tylko usłyszę jego pytanie lub wypowiedź w rodzaju powyżej opisanych, od razu ostro
go atakuję.
Na
niewiele to się zdaje i muszę gościa tolerować. Trzeba nawet miłować takie
indywiduum.
Cholera by wzięła to całe chrześcijańskie przesłanie
miłości bliźniego!
Nie
potrafię też w wolnym dla siebie czasie uciec od głupot, które docierają do
mnie, a o których nawet bym nie pomyślał. Ostatnio usłyszałem, że jedzenie
między posiłkami jest niedobrym nawykiem.
Od
razu się we mnie zagotowało. Jakby jedzenie tak zwanych posiłków, jak
śniadanie, obiad, kolacja nie było jedzeniem i to w dodatku – o zgrozo – jedzeniem
pomiędzy posiłkami. Zawsze bowiem śniadanie będzie pomiędzy kolacją a obiadem, obiad
pomiędzy śniadaniem a kolacją, a kolacja między obiadem a śniadaniem.
Wiem,
że tak myśląc, dotrę do stwierdzenia, że w ogóle jedzenie jest niedobrym nawykiem.
Wytłumaczę, że gdybym takich pieprzonych głupot nie słyszał, pewnie nie dochodziłbym
do jeszcze głupszych wniosków.
Jestem
tu strasznie umęczony tym, jak moi ziomale ciągną ze sobą ojczyznę na obczyznę.
Jestem
umęczony rozmowami o kasie i podporządkowaniu jej życia.
O
tym jednak za czas jakiś krótszy lub dłuższy.
Teraz
jeszcze raz o tym, że życie polega często na nieustannym redukowaniu tego, co z
życiem niewiele ma wspólnego.
Po
co jakiś tam zbędny balast w zagraconym i tak już dostatecznie życiu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz