4 maja 2017

Cynik jakich mało!

Chyba każdy człowiek jest po trosze cynikiem. Wszystko zależy od stosunku jednostki do określonych poglądów czy spraw.
Jeśli tak, to koniecznie trzeba wiedzieć co nieco o samym cynizmie, jego twórcy Antystenesie, a przede wszystkim o Diogenesie z Synopy, który był uczniem tego pierwszego.
Do tego warto przypomnieć sobie o ludziach, którzy na długo przed Chrystusem głosili prawdy łudząco podobne do tej objawionej. To może tylko potwierdzać, że Bóg przemawiał do nas przez różnych ludzi na przestrzeni wieków. To może też potwierdzać fakt, że Chrystus był nie w ciemię bity i znał starożytną filozofię lepiej niż nam się wydaje.

Można też ryzykować, że wszystko już było, że wszystko się kołem toczy, a ludzie są głupi i mimo ciągłego powtarzania nie potrafią się uczyć.
Diogenes żył na przełomie wieków (V i IV przed Chrystusem). Urodził się w Synopie w rodzinie bankiera Hikezjosa, który prawdopodobnie za fałszowanie pieniędzy został wypędzony z miasta.
Niektóre źródła podają, że sam Diogenes też się parał biciem fałszywej monety. Wiem, że to naganne zajęcie, ale z drugiej strony, Diogenes z niejednego pieca widocznie chleb jadał.
Tradycja podaje, że gdy Diogenes w pewnym momencie swojego życia przybył do Aten, tak długo chodził za Antystenesem, twórcą teorii cynizmu, aż ten go w końcu przyjął na ucznia. Później stał się kontynuatorem nauki mistrza. Nie miał sobie równych we wcielaniu założeń teoretycznych cyników w praktyce. Swoje życie doprowadził przez to do skrajności, dlatego w literaturze spotykamy Diogenesa – filozofa mieszkającego w beczce. Nie miał on bowiem domu, spał, gdzie popadło, mył się w rzece czy strumieniu, jadł to, co dostał od ludzi. Taki przykład włóczęgi z wyboru, abnegat i prześmiewca.
Dziwnie mi to przypomina jakichś mnichów wędrownych, wędrownych kaznodziejów, głosicieli Ewangelii. I Diogenes, i oni głosili przecież prawdę, każdy swoją, uznawaną przez siebie za jedynie sensowną.
Podobnie jak Sokrates, u którego Diogenes również pobierał nauki, chodził i zaczepiał ludzi, uważając się za jedynego, który zna przepis na cnotliwe życie.
Po śmierci Sokratesa Diogenes z innym uczniem – Platonem podzielili między siebie nauki mistrza i nadali im bardziej radykalną postać.
Tu warto napisać, że antyplatonizm w wykonaniu Diogenesa i jego szkoły miał przede wszystkim ośmieszyć nauki Platona, nie mając przy tym prawie nic wspólnego z racjonalną dyskusją. To charakteryzuje szkolę cynicką. Wynika z tego, że uczniowie słynnego filozofa, który twierdził, że wie tylko, że nic nie wie, nie pałali do siebie sympatią i ostro ze sobą rywalizowali.
Diogenes miał przeżyć 90 lat. Jedni twierdzą, że zmarł po zjedzeniu surowego mięsa polipa morskiego, inni, że sam wstrzymał oddech. Miał Diogenes po prostu zacisnąć wargi, wstrzymać oddech i tyle. Było to około 324 roku przed Chrystusem.
Filozof został pochowany przy bramie prowadzącej do Istmu.
Jako nagrobek uczniowie postawili obelisk, a na nim psa z marmuru.
Tyle w skrócie o Diogenesie.
Teraz chwilę o cynizmie.
Cynizm rozpoczął się od teorii, której podwaliny stworzył Antystenes, ale tylko dzięki Diogenesowi cynizm przeniesiony został do praktyki. Uczeń nie pozostawił na teoretycznych rozważaniach mistrza suchej nitki, a samemu swojemu mistrzowi, Antystenesowi, wypominał, że opierał się tylko na teorii, nie wcielając jej w życie.
Ktoś by dzisiaj powiedział, że taki zagorzały praktyk z tego Diogenesa był, jakich dzisiaj z pochodnią w samo południe szukać, jak to zwykł robić Diogenes, tylko że on szukał człowieka!
Niełatwo było jednak wdrożyć teorię cynizmu w praktyce. Trzeba było bowiem wyzbyć się wszelkich wytworów kultury, w tym również i ujemnych. Diogenes nic sobie jednak nie robił z wytworów kultury i żył dosłownie, jak chciał. On, jak i jego naśladowcy, uważany był za dziwaka bez domu, żadnej własności, umyślnie obrażającego opinię publiczną, drwiącego publicznie z innych i ogólnie szanowanych opinii ora cenionych dóbr. To nie od rozważań teoretycznych Antystenesa, ale od praktyk Diogenesa i jego naśladowców takie zachowanie nazwano cynizmem.
Jeden z uczniów Diogenesa, Krates z Teb, porzucił dobrowolnie posiadany majątek i stanowisko, aby być prawdziwym cynkiem.
To przypomina inny, późniejszy nakaz, nieprawdaż?
Wiele jest punktów wspólnych w nauce i życiu filozofa z nauką i życiem Chrystusa. Nie miejsce tu i nie pora, żeby to wszystko punktować. Myślę, że warto pamiętać o takich właśnie sprawach, żeby nie zakładać sobie dobrowolnie kagańca na swoje myślenie i nie zasklepiać się w jakichś tam myślowych ramach.
Już powiedziano, że Diogenes był niezadowolony z tego, iż jego mistrz tylko głosi teorię cynizmu, a nie praktykuje jej zasad w życiu. Nazywał Antystenesa nawet „trąbą nie słuchającą niczego poza sobą”. On sam był propagatorem pozytywnego ascetyzmu dla uzyskania wewnętrznej wolności. Za tym poszło publiczne ośmieszanie wszelkich konwencji. Przypisuje się Diogenesowi nawet opowiadanie się za wspólnotą żon i dzieci oraz wolną miłością.
Nie tylko zatem nauka chrześcijańska ma coś wspólnego z myślą i życiem Diogenesa, ale i dzieci kwiaty.
Diogenes często nazywał siebie „psem”, a życie zwierząt uważał za wzorzec dla ludzi. Znanemu sobie cywilizowanemu światu przeciwstawiał życie zwierząt i ludów barbarzyńskich.

Dzisiejszy tak zwany cywilizowany świat też może dużo się nauczyć od zwierząt i ludów barbarzyńskich.

Odetchnijmy na chwilę i cieszmy się majową pogodą!  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...