Chyba każdy człowiek jest po trosze cynikiem. Wszystko zależy od stosunku
jednostki do określonych poglądów czy spraw.
Jeśli tak, to koniecznie trzeba wiedzieć co nieco o samym cynizmie, jego
twórcy Antystenesie, a przede wszystkim o Diogenesie z Synopy, który był
uczniem tego pierwszego.
Do tego warto przypomnieć sobie o ludziach, którzy na długo przed
Chrystusem głosili prawdy łudząco podobne do tej objawionej. To może tylko
potwierdzać, że Bóg przemawiał do nas przez różnych ludzi na przestrzeni
wieków. To może też potwierdzać fakt, że Chrystus był nie w ciemię bity i znał
starożytną filozofię lepiej niż nam się wydaje.
Można też ryzykować, że wszystko już było, że wszystko się kołem toczy, a
ludzie są głupi i mimo ciągłego powtarzania nie potrafią się uczyć.
Diogenes żył na przełomie wieków (V i IV przed Chrystusem). Urodził się w
Synopie w rodzinie bankiera Hikezjosa, który prawdopodobnie za fałszowanie pieniędzy
został wypędzony z miasta.
Niektóre źródła podają, że sam Diogenes też się parał biciem fałszywej
monety. Wiem, że to naganne zajęcie, ale z drugiej strony, Diogenes z
niejednego pieca widocznie chleb jadał.
Tradycja podaje, że gdy Diogenes w pewnym momencie swojego życia przybył
do Aten, tak długo chodził za Antystenesem, twórcą teorii cynizmu, aż ten go w
końcu przyjął na ucznia. Później stał się kontynuatorem nauki mistrza. Nie miał
sobie równych we wcielaniu założeń teoretycznych cyników w praktyce. Swoje
życie doprowadził przez to do skrajności, dlatego w literaturze spotykamy
Diogenesa – filozofa mieszkającego w beczce. Nie miał on bowiem domu, spał,
gdzie popadło, mył się w rzece czy strumieniu, jadł to, co dostał od ludzi.
Taki przykład włóczęgi z wyboru, abnegat i prześmiewca.
Dziwnie mi to przypomina jakichś mnichów wędrownych, wędrownych
kaznodziejów, głosicieli Ewangelii. I Diogenes, i oni głosili przecież prawdę,
każdy swoją, uznawaną przez siebie za jedynie sensowną.
Podobnie jak Sokrates, u którego Diogenes również pobierał nauki, chodził
i zaczepiał ludzi, uważając się za jedynego, który zna przepis na cnotliwe
życie.
Po śmierci Sokratesa Diogenes z innym uczniem – Platonem podzielili
między siebie nauki mistrza i nadali im bardziej radykalną postać.
Tu warto napisać, że antyplatonizm w wykonaniu Diogenesa i jego szkoły
miał przede wszystkim ośmieszyć nauki Platona, nie mając przy tym prawie nic
wspólnego z racjonalną dyskusją. To charakteryzuje szkolę cynicką. Wynika z
tego, że uczniowie słynnego filozofa, który twierdził, że wie tylko, że nic nie
wie, nie pałali do siebie sympatią i ostro ze sobą rywalizowali.
Diogenes miał przeżyć 90 lat. Jedni twierdzą, że zmarł po zjedzeniu
surowego mięsa polipa morskiego, inni, że sam wstrzymał oddech. Miał Diogenes
po prostu zacisnąć wargi, wstrzymać oddech i tyle. Było to około 324 roku przed
Chrystusem.
Filozof został pochowany przy bramie prowadzącej do Istmu.
Jako nagrobek uczniowie postawili obelisk, a na nim psa z marmuru.
Tyle w skrócie o Diogenesie.
Teraz chwilę o cynizmie.
Cynizm rozpoczął się od teorii, której podwaliny stworzył Antystenes, ale
tylko dzięki Diogenesowi cynizm przeniesiony został do praktyki. Uczeń nie
pozostawił na teoretycznych rozważaniach mistrza suchej nitki, a samemu swojemu
mistrzowi, Antystenesowi, wypominał, że opierał się tylko na teorii, nie wcielając
jej w życie.
Ktoś by dzisiaj powiedział, że taki zagorzały praktyk z tego Diogenesa
był, jakich dzisiaj z pochodnią w samo południe szukać, jak to zwykł robić Diogenes,
tylko że on szukał człowieka!
Niełatwo było jednak wdrożyć teorię cynizmu w praktyce. Trzeba było bowiem
wyzbyć się wszelkich wytworów kultury, w tym również i ujemnych. Diogenes nic sobie
jednak nie robił z wytworów kultury i żył dosłownie, jak chciał. On, jak i jego
naśladowcy, uważany był za dziwaka bez domu, żadnej własności, umyślnie
obrażającego opinię publiczną, drwiącego publicznie z innych i ogólnie
szanowanych opinii ora cenionych dóbr. To nie od rozważań teoretycznych Antystenesa,
ale od praktyk Diogenesa i jego naśladowców takie zachowanie nazwano cynizmem.
Jeden z uczniów Diogenesa, Krates z Teb, porzucił dobrowolnie posiadany
majątek i stanowisko, aby być prawdziwym cynkiem.
To przypomina inny, późniejszy nakaz, nieprawdaż?
Wiele jest punktów wspólnych w nauce i życiu filozofa z nauką i życiem Chrystusa.
Nie miejsce tu i nie pora, żeby to wszystko punktować. Myślę, że warto pamiętać
o takich właśnie sprawach, żeby nie zakładać sobie dobrowolnie kagańca na swoje
myślenie i nie zasklepiać się w jakichś tam myślowych ramach.
Już powiedziano, że Diogenes był niezadowolony z tego, iż jego mistrz
tylko głosi teorię cynizmu, a nie praktykuje jej zasad w życiu. Nazywał
Antystenesa nawet „trąbą nie słuchającą niczego poza sobą”. On sam był
propagatorem pozytywnego ascetyzmu dla uzyskania wewnętrznej wolności. Za tym
poszło publiczne ośmieszanie wszelkich konwencji. Przypisuje się Diogenesowi
nawet opowiadanie się za wspólnotą żon i dzieci oraz wolną miłością.
Nie tylko zatem nauka chrześcijańska ma coś wspólnego z myślą i życiem
Diogenesa, ale i dzieci kwiaty.
Diogenes często nazywał siebie „psem”, a życie zwierząt uważał za wzorzec
dla ludzi. Znanemu sobie cywilizowanemu światu przeciwstawiał życie zwierząt i
ludów barbarzyńskich.
Dzisiejszy tak zwany cywilizowany świat też może dużo się nauczyć od
zwierząt i ludów barbarzyńskich.
Odetchnijmy na chwilę i cieszmy się majową pogodą!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz