Pisanie
o guli z pewnością niejednemu jego gula rozhuśta i to gula takiego, jak pięść
przyłożona do gardła.
Łakomstwo,
obżarstwo czy nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu (Jak zwał, tak zwał, a na
jedno wychodzi!) jest jednym z siedmiu głównych grzechów chrześcijanina, słabego
wiarą człowieka, wciąż kuszonego przez żądze.
Grzech
ten, nietrudno zgadnąć, polega na tym, że pochłaniamy więcej pokarmów niż nam potrzeba
do życia. Grzeszymy też, gdy pijemy więcej niż nam do życia potrzeba.
Życie
chrześcijanina powinno odznaczać się opanowaniem i samokontrolą. I to nie tylko
w jedzeniu czy piciu, ale we wszystkim.
Tutaj
jednak tylko o tych pierwszych piszę.
W
wykładach o nauce chrześcijańskiej mówi się, że grzech guli popełniamy podczas
jedzenia bez potrzeby albo ponad potrzebę.
Popełniamy ten grzech, gdy pożądamy
pokarmów zakazanych w określonym czasie, jak choćby okresy postu, albo pożądamy
lub objadamy się pokarmami zakazanymi całkiem.
Tutaj
to jednak się kłania nauka Chrystusa, który jasno powiedział, że pokarm nie
kala człowieka.
Ja zatem idę w kierunku, że grzech guli popełniamy wtedy, gdy jemy
ponad miarę, gdy ponad miarę pijemy. Popełniamy ten grzech, gdy traktujemy siebie jak śmietnik na jedzenie i cysternę na picie.
Robert
Bellarmin już dawno twierdził, że skutkiem popełniania tego grzechu są: zaćmienie umysłu, próżna wesołość i gadanina, osłabienie duszy, jakieś
dolegliwości, bólowe, a nawet ciężkie choroby.
Dla
Jana Kasjana (tego od grzechów głównych) obżarstwo było najsłabszą gatunkowo
wadą w łańcuchu grzechów prowadzących do całkowitego upadku.
Sugerować
to może, że sam Jan Kasjan pojeść lubił niemało i może bez umiaru.
Jeśli
o mnie idzie, to jasne, żem grzechem tym splamił nieraz moją znękaną duszę. Obżerałem
się niczym rasowy hedonista i piłem ponad miarę! Oj, piłem bardzo dużo!
Od
całkiem sporego czasu wyznaję jednak zasadę, że jem i piję po to, aby przeżyć i
nabrać sił do życia na ten następny krok. Nic nie odkładam w biodra, a nawet z nich
tracę.
Czuję
się z tym dobrze – nie miewam zaćmień umysłu, na próżno się nie cieszę, nie gadam
bez potrzeby, wzmacniam swoją duszę, nie mam z tego tytułu żadnych dolegliwości,
bólów czy jakichś chorób.
Myślę więc, że Bellarmin byłby rad ze mnie.
Najważniejsze
jest jednak, że jam jest rad z siebie!
Umiarkowanie,
nie tylko w jedzeniu i piciu, to, jak wszyscy wiedzą, nie wymysł chrześcijaństwa.
Starożytni głosili zasadę złotego środka.
Tylko
kto chce dziś słuchać o jakimś tam złotym środku!?
Bywajcie,
obżartuchy, ci na diecie i głodni!
Bywajcie
opilcy, abstynenci i ci w tej chwili spragnieni!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz