Do
dziwnych wniosków można dojść, zagłębiając się w podstawy tak zwanego leczenia
alkoholizmu.
Jedyną
dziś akceptowaną formą leczenia tej tak zwanej choroby jest trwanie w
abstynencji, czyli, jak nic, leczenie ekstremum.
Nadużywasz
alkoholu, nie radzisz sobie z piciem, to jesteś chory i musisz koniecznie żyć w
abstynencji, żyć bez alkoholu w jakiejkolwiek postaci.
No
to odnieśmy to dalej, nie do narkomanów, gdyż tutaj zasada jest oczywiście ta
sama.
Ale
odnieśmy to na przykład do pracoholików. Zbyt dużo i ciężko pracujesz, nie
możesz sobie zorganizować czasu pracy i odpoczynku, to jesteś chory i jedynym
twoim sposobem zdrowienia będzie bezrobocie, bezczynność na polu pracy
zawodowej, twórczej czy innej.
Jesteś
uzależniony od seksu, to jesteś chorym człowiekiem i jedynym sposobem
zdrowienia jest abstynencja seksualna. Zapomnij o ciupcianiu i już jesteś
zdrowy. Jesteś zdrowy dopóty, dopóki nie dasz się skusić. Totalna
wstrzemięźliwość w sferze seksualnej albo znowu trafiłeś na listę
uzależnionych.
Jeśli
zauważyłeś, że jesteś zakupoholikiem, to wara od wszystkich sklepów i
jakichkolwiek zakupów.
Tak
przecież jest z nikotyną, marihuaną, amfą, alkoholem, herbatą, kawą, a nawet ostatnio
dopalaczami.
Jak
teraz pobiegnę dalej, to krzyk się podniesie, jak nic, bo jeśli jesteś na
przykład nadopiekuńczą mamą, to według powyższej zasady nie powinnaś w ogóle
opiekować sie dzieckiem, ponieważ gdy to robisz jesteś chora w swoim
przewrażliwieniu, nadopieką i czymś tam.
Nie
napiszę, jak mają zdrowieć obżartuchy, bo niechybnie bym musiał skazać ich na
godową śmierć!
Ile
przesadnych zachowań w życiu głupiego człowieka, tyle absurdalnych metod
leczenia tychże zachowań.
Brudasy
mogą się leczyć tylko ciągłym myciem albo ciągłym dbaniem o porządek wokół, ale
wtedy popadną pewnie w inną chorobę, coś na wzór pedantyzmu, tego przesadnego.
Jeśli
jestem kobietą i mam małe cycki, to robię sobie duże, to nic, że z silikonu.
Tak samo z ustami, zbyt luźną lub ciasną szparką i wszystkim, co tylko ludzka
wyobraźnia podpowie.
Leczenie ekstremami nie jest wcale
leczeniem, jest tylko ludzi wiązaniem.
Szamoczą się później, tacy nieszczęśnicy,
pomiędzy przyjemnościami i trzymaniem się w ryzach, żeby im nie ulec.
To,
że świat oszalał, to przecież żadna nowina.
Wiem
też, że każdy szaleniec mówi: To właśnie świat oszalał!
Zatem
całkiem możliwe, że to ja oszalałem, a jeśli tak jest w istocie, to... czytacie
wynurzenia szaleńca!
Ale
na marginesie, na spokojnie, bez emocji…
Leczenie
ekstremami, to mi przypomina pewną starą zasadę – czego nie leczą lekarstwa,
leczy żelazo; czego żelazo nie leczy, uleczy to ogień. Coś takiego głosił
ojciec medycyny. A później ludzie z tego rozpalili stosy i leczyli ogniem
rzekomo chorych ludzi.
Czy dzisiaj już zapomniano o wolności
człowieka, wolności jego wyborów, jego wolnej woli; zapomniano już o tym, że
może góry przenosić, chodzić po wodzie, robić niemożliwe?
Drażliwy
temat.
Wiem
też, że wielu może poczuć się dotkniętych albo obrażonych.
Ja
chcę tylko powiedzieć, nie nazywajmy chorobą czyjegoś wolnego wyboru – czy
pije, czy nie pije, czy je za dziesięciu, czy leży ciągle w łóżku… jeśli temu
,kto tak chce, jest właśnie z tym dobrze, to niech mu dobrze będzie, że aż
dobrze mu tak!
Nie
nazywajmy od razu chorobą złych wyborów człowieka, bo to nie jest choroba,
tylko przejaw wolności.
Nikt
się przecież nie wścieka, że każde pokolenie popełnia podobne błędy, jak pokolenia
poprzednie, tylko mówimy wtedy, że każdy się uczy na swoich popełnionych
błędach i sprawa zamknięta, i nie ma tematu. Nikt nie nazywa tego jakąś chorobą
pokoleń, chorobą młodości czy jeszcze tam inaczej.
Uderzyłem
w stół!
Będę
jeszcze to robił!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz