Sami
sobie sprawiamy wiele przykrości, a kiedy przychodzi do wyjaśnienia sprawy,
przyznania się lub prostego „przepraszam”, to znikamy za parawanem „to nie ja”
albo coś w tym rodzaju, że cały świat się na nas, biednych, uwziął.
Polak
przyszedł swego czasu mocno zawiany do jednego ze sklepów z polską obsługą. To
jeden z tych Polaków, co to, jeśli mają grosz przy duszy, wszyscy powinni im
służyć. Straszny pan robi się z niego, choć dziadem trąca na odległość.
No
i coś tam Polakowi nie spodobało się w obsłudze, więc postanowił sobie dać
czadu dziewczynie. W słowach nie przebierał! W ułańskiej fantazji też. Aż
doszło do tego, że wyrzucono go ze sklepu i ma tam zakaz wstępu.
Ostatnio
mi się skarżył, że sprawę już niby załatwił, a nadal go tam nie chcą, biednego,
obsłużyć.
Wiesz,
mówię mu wprost, z opowieści wiem, że obraziłeś dziewczynę i to całkiem mocno.
Aż nie pasuje do ciebie takie zachowanie. Więc co się teraz dziwisz, że nie
chcą cię tam oglądać.
Ale
ona też była nie w porządku… Zaczyna biedaczyna i rozwija temat, jak to obsługa
sklepu źle się z nim wtedy obeszła.
Przerywam
mu i mówię. Nie chcę tego słuchać. Skoro dziewczyny mają zakaz od szefostwa,
żeby cię nie obsługiwać, to cię nie obsłużą. Masz przecież tyle innych sklepów,
więc kupuj tam.
To
jednak do niego nie trafia. Wiem nawet dlaczego. On się czuje niewinny. O czuje
się pokrzywdzony. Jak to ktoś może jego gdzieś tam nie obsłużyć, skoro on ma
pieniądze i płaci, to jest pan. Nie rozumie, biedaczek, że są jeszcze ludzie,
dla których świat się nie kończy na kilku funtach w kieszeni.
To
tylko jeden z wielu przykładów takiego zachowania, że często pozwalamy sobie na
obrażanie siebie nawzajem, a gdy przychodzi się przyznać do pomyłki,
przeprosić, uderzyć się w pierś, powiedzieć, zbłądziłem… To wtedy szukamy
różnych wymówek, żeby tylko wyszło na to, że to nie my, tylko nas skrzywdzono.
Jakaś
niedojrzałość nieprzyznawania się do błędów jest w nas.
Szkoda,
bo proste „przepraszam”, „dziękuję”, „proszę”… mogłyby nasze tu trudne życie
naprawdę bardzo ułatwić. Dużo lepiej wtedy żyłoby się nam razem i inni by nas
zupełnie inaczej postrzegali.
Czyżby
trzeba tu było załamać ręce i stwierdzić: Z naturą nie wygrasz!?
Tylko
z jaką naturą?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz