4 maja 2017

Sami sobie...

Sami sobie sprawiamy wiele przykrości, a kiedy przychodzi do wyjaśnienia sprawy, przyznania się lub prostego „przepraszam”, to znikamy za parawanem „to nie ja” albo coś w tym rodzaju, że cały świat się na nas, biednych, uwziął.
Polak przyszedł swego czasu mocno zawiany do jednego ze sklepów z polską obsługą. To jeden z tych Polaków, co to, jeśli mają grosz przy duszy, wszyscy powinni im służyć. Straszny pan robi się z niego, choć dziadem trąca na odległość.

No i coś tam Polakowi nie spodobało się w obsłudze, więc postanowił sobie dać czadu dziewczynie. W słowach nie przebierał! W ułańskiej fantazji też. Aż doszło do tego, że wyrzucono go ze sklepu i ma tam zakaz wstępu.
Ostatnio mi się skarżył, że sprawę już niby załatwił, a nadal go tam nie chcą, biednego, obsłużyć.
Wiesz, mówię mu wprost, z opowieści wiem, że obraziłeś dziewczynę i to całkiem mocno. Aż nie pasuje do ciebie takie zachowanie. Więc co się teraz dziwisz, że nie chcą cię tam oglądać.
Ale ona też była nie w porządku… Zaczyna biedaczyna i rozwija temat, jak to obsługa sklepu źle się z nim wtedy obeszła.
Przerywam mu i mówię. Nie chcę tego słuchać. Skoro dziewczyny mają zakaz od szefostwa, żeby cię nie obsługiwać, to cię nie obsłużą. Masz przecież tyle innych sklepów, więc kupuj tam.
To jednak do niego nie trafia. Wiem nawet dlaczego. On się czuje niewinny. O czuje się pokrzywdzony. Jak to ktoś może jego gdzieś tam nie obsłużyć, skoro on ma pieniądze i płaci, to jest pan. Nie rozumie, biedaczek, że są jeszcze ludzie, dla których świat się nie kończy na kilku funtach w kieszeni.
To tylko jeden z wielu przykładów takiego zachowania, że często pozwalamy sobie na obrażanie siebie nawzajem, a gdy przychodzi się przyznać do pomyłki, przeprosić, uderzyć się w pierś, powiedzieć, zbłądziłem… To wtedy szukamy różnych wymówek, żeby tylko wyszło na to, że to nie my, tylko nas skrzywdzono.
Jakaś niedojrzałość nieprzyznawania się do błędów jest w nas.
Szkoda, bo proste „przepraszam”, „dziękuję”, „proszę”… mogłyby nasze tu trudne życie naprawdę bardzo ułatwić. Dużo lepiej wtedy żyłoby się nam razem i inni by nas zupełnie inaczej postrzegali.

Czyżby trzeba tu było załamać ręce i stwierdzić: Z naturą nie wygrasz!?

Tylko z jaką naturą?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...