Mogę
chyba napisać, że kto nie był zazdrosny, nigdy prawdziwie nie kochał!
Ale
nie będę spłycał znaczenia zazdrości i sprowadzał jej tylko do kwestii niezdrowego
uczucia niedojrzałych kochanków.
Zazdrość
to silne uczucie, któremu chyba każdy uległ choć raz w życiu.
Invidia,
zazdrość chorobliwa, towarzyszy frustracji, gdy nie potrafimy osiągnąć
potrzebnego albo wymarzonego obiektu, a tymczasem ktoś inny ten obiekt posiada.
Zazwyczaj
zazdrość uważana jest za wadę, ale to znów jednostronne rozumienie znaczenia
tego słowa i uczucia. Nie zawsze bowiem zazdrość posiada tylko negatywną
wartość. Uczucie zazdrości może być przecież przyczynkiem do zdrowej
rywalizacji i próby osiągnięcia lepszych wyników, dorównania lepszym w czymś
tam.
Czy
w takim przypadku możemy mówić o zazdrości jako o grzechu?
Ja
stwierdzam, że nie!
Grzechem
jest chorobliwa zazdrość. Dopiero takie uczucie niesie ze sobą ładunek braku
zaufania sobie, innym. A jeśli chodzi o drugą osobę, to zazdrość taka rodzi
chęć kontroli i nadzorowania tej drugiej osoby.
Chorobliwa
zazdrość często wiąże się z agresją.
Nie
wiem, nie mam wiedzy czy takie właśnie uczucie jest w chrześcijaństwie jednym z
siedmiu grzechów głównych.
Jeśli
to, to co wtedy zrobić z takimi biblijnymi stwierdzeniami, jak to, że Bóg
Izraela jest Bogiem zazdrosnym itp.?
Kiedy
więc zazdrość jest grzechem i skazą na sercu człowieka? A kiedy zaletą, siłą do
rozwoju?
Na
pierwszy rzut oka wydaje się trudne, by jedno oddzielić od drugiego. Jednak to,
z czego nas zazdrość okrada z humanum, gdy zazdrościmy innym tego, co zbędne do
życia; gdy skupiamy się na tym, co posiadają inni, a za to, co my mamy, nie
umiemy dziękować. Takie działanie zazdrości na pewno cnotą nie jest.
Nie
jest z pewnością cnotą, gdy komuś na ucho szepczemy, jak bardzo go kochamy, a w
już sercu knujemy, jak tę osobę zamknąć w złotej klatce dla siebie, odebrać ją światu,
posiadać niepodzielnie.
Najprościej jest pytać serca, jak
mawiał Apostoł. Jeśli cię serce oskarża, to coś jest z tobą nie tak.
Trzeba
tylko zapytać, bo serce samo nie powie albo nie usłyszymy tego, co serce nam
mówi, zwłaszcza w szale zazdrości, gdy stajemy się głusi.
O
sobie mogę napisać i powiedzieć mogę, że znam uczucie zazdrości o inną osobę,
ale nigdy nie była to zazdrość chorobliwa.
Zazdrościłem
innym spokoju, stabilizacji, a nawet zazdrościłem innym, że mają tam czegoś
więcej. Nie była to jednak zazdrość na przykład na tej zasadzie, że jeśli mam
parę butów, a sąsiad ma dwie, to niech mu jedną ukradną albo niech jedną zedrze,
wtedy będzie po równo.
Gdy
komuś zazdrościłem, że ma czegoś więcej, to więcej pracowałem, żeby jemu
dorównać, albo wprost tyrałem, żeby prześcignąć gostka.
Dlatego
mogę przyznać z podniesioną głową, że nie zazdroszczę tak, żeby innym ubyło.
Jak
to z grzesznikiem bywa, a przecież jestem grzesznikiem, poniosę ze sobą
zazdrość na Sąd Ostateczny i będę liczył, już liczę, na wspaniałomyślność!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz