Tak
mam czasami nocą, przed samym zaśnięciem, po ciężkim dniu pracy, przeżytym
tygodniu…
Przyznaję
przed sobą i światem, że dużo w życiu czytałem. Mam pewien bagaż wiedzy, i to
całkiem niemały. Dość dogłębnie poznałem pewne dostępne śmiertelnym tajniki wycinka wiedzy.
Wiem,
że to nieskromnie brzmi, ale coś w tym jest, zwłaszcza że muszę się tutaj
uciekać do porównań.
Mam
spore doświadczenie w kilku dziedzinach życia.
Mogę
też całkiem nieskromnie stwierdzić, że zdobyłem namiastkę mądrości.
Dlatego
tym bardziej siebie samego zadziwiam, bo jakaś duchowa destrukcja trawi moje
serce i umysł. Moje wciąż żywe nałogi – nieumiarkowanie, egoizm i inne przywary.
Moja
ciemna strona wciąż we mnie wygrywa!
Moja
ciemna strona wciąż wygrywa z tą jasną, którą z mozołem zbroję do codziennej
walki.
To,
co niepożądane, niezdrowe, destrukcyjne przychodzi mi tak łatwo, w
przeciwieństwie do tego, czego pragnę, pożądam, co wydaje się ciągle jedynie
marzeniem.
Ulegam
wciąż niezmiennie tanim ludzkim słabościom ‑ tęsknocie, nałogom, niedbalstwu… ‑
choć znam to bardzo dobrze i znam możliwości działania, żeby tak nie robić, a
jednak…
Nie umiem użyć skarbów ze swojej
podróżnej sakwy. Coś/ Ktoś mnie mi wyrywa i czyni mnie sobie obcym!
Jeśli
to przeznaczenie, los nakreślony przez Logos, to jestem w stanie to przyjąć i
iść dalej z pokorą.
Ale
jeśli to tylko pokłosie moich upadków, to by znaczyło, że ciągle klęczę na
swoim własnym dnie, że do powstania z kolan dalej niż myślałem, a o skrzydłach,
lataniu mogę na razie zapomnieć.
Zadziwia
mnie i przeraża moja ciemna strona.
Może
dzisiejszej nocy uda się odpocząć!
Może
jutro się uda podnieść wysoko głowę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz