23 maja 2017

Jak ja chcę żyć?

Podsumowuję, że na emigracji ciągle miałem pod górkę i jeszcze z górki nie mam. Już przestałem liczyć, ile razy w ciągu mijającego niedługo roku tutaj byłem już blisko, miałem pracę i już zaczynałem coś tam planować, wychodzić na prostą, gdy nagle coś pojawiało się, co krzyżowało moje plany, ściągało w dół i stawiało w punkcie startu. Jeszcze pół biedy, gdy stawiało w tym punkcie, bo były momenty, gdym był tak do tyłu, że nie chcę o tym wspominać. 

Często myślałem, że jakieś fatum zawisło nade mną i w żaden sposób nie mogę wyzwolić się spod w pływu jego działania.
Dzisiaj, gdy prosta znowu jest w zasięgu ręki, postanowiłem wyjechać na jakiś czas z Anglii, żeby zobaczyć najbliższych, spędzić z nimi czas, nacieszyć się nimi, załatwić kilka spraw…, a później druga odsłona moich występów tutaj.
Należę do tych obcych, co tu tylko pracują, jedzą i śpią. Taki obóz pracy, dobrowolnie wybrany i akceptowany. Dla mnie to też cała gama nowych przeżyć i wyzwań, którym na razie sprostałem.
Nie dam się!
Jak osioł, będę uparcie dążył, aż cel osiągnę!

Jak ja chciałbym żyć?
Nauczyłem się tutaj żyć minimalistycznie. Jem po to, żeby żyć. Pracuję, żeby odrobić zaległości. Nie szukam poklasku. Chcę tylko spokoju.
Nikogo jednak do mojego projektu ani nie zapraszam, ani tym bardziej nie zmuszam, ani swoich najbliższych, znajomych czy przyjaciół… dosłownie nikogo.
Niech każdy żyje, jak chce!
Niech każdy ma własne cele i próbuje usilnie je realizować.
Czy w tym moim marzeniu o życiu spokojnym myślę o nowym aucie?
NIE, nie myślę o tym!
Czy myślę o wielkiej chacie?
NIE, nie myślę o tym!
Wiem, że to brzmi nienormalnie, ale myślę o tym, żeby ci, których kocham, byli zdrowi, szczęśliwi, żeby szli drogą wybraną i nie bali się tego, co powiedzą inni o ich sposobie na życie, bo to tylko ich sposób.
Ja?
Ja mogę się zamknąć w emigracyjnym getcie nawet do końca życia i pracować p to, żeby swoje cele osiągnąć i bliskim pomóc.

Cała reszta to marność i pogoń za wiatrem! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...