9 maja 2017

Różaniec niepotrzebny nikomu...

W pierwszych dniach pobytu w Nottingham przechodziłem obok wyrzuconych na chodnik gratów domowych. W pewnym momencie zauważyłem, że na chodniku leży uszkodzony różaniec. Nie miał krzyżyka i jednego paciorka. 
Zabrałem różaniec i poszedłem dalej.

Później myślałem, żeby różaniec spalić w ogniu i pomodlić się przy tym. Jednak w końcu postanowiłem, że go naprawię.
Różnie jednak było z czasem, zapałem i pomysłem do tego, jak naprawić różaniec. Poszczególne fotografie przedstawiają jego stan w kolejnych etapach naprawy.
W pewnym momencie zdecydowałem, że wykorzystam do tego metalowy krzyżyk i zamiast brakującego paciorka figurkę słonika. Po głębszym zastanowieniu jednak zdecydowałem, że brakujące elementy powinny być z drewna i postanowiłem sam je zrobić.
Ostanie zdjęcia to te z figurą wielbłąda, którą chciałem wkomponować w krzyż, ale znów zmieniłem zdanie. Krzyż będzie pusty, najwyżej wypiszę coś na nim.
Mam cichą nadzieję, że zbiorę się w sobie i do mojego wyjazdu różaniec będzie skończony i znów będzie służył do tego, do czego został zrobiony. Chciałbym na przykład pomodlić się na nim w drodze powrotnej do domu.
Kiedy go znalazłem, pomyślałem, że nalazłem właśnie różaniec niepotrzebny nikomu, więc może ja go będę miał. I tak już zostało.
Po drodze jednak coś mnie ciągle odsuwało od naprawienia różańca, zawsze było coś niby ważniejszego niż ta robota, zawsze był ktoś w pobliżu, z kim trzeba było pogadać, żeby tylko nie zająć się naprawą różańca… i tak przez praktycznie rok, bo niedługo minie rok od chwili, gdy go znalazłem.
Ostatnio zauważyłem u siebie, że praktycznie codziennie robię jakiś mały krok w kierunku zakończenia tych prac.
Jeśli uda mi się ukończyć dzieło przed wyjazdem, to będzie tez oznaczało, że naprawiłem różaniec w ciągu pierwszego roku od jego znalezienia.
Oczywiście, że snuję religijne i modlitewne marzenia o cudownej mocy tego różańca, który przeszedł ze mną na emigracji dość dużo.

Kiedy zatem naprawię „różaniec niepotrzebny nikomu”, będzie on „różańcem potrzebnym właśnie mnie”! 
Kto wie, dokąd dojdę z tym właśnie różańcem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...