8 maja 2017

Oryginały z emigracji...

Oryginałów tutaj jest więcej niż potrzeba. Na każdym kroku spotykam coraz to nowy okaz. Można dziś śmiało siadać do kręcenia kolejnej komedii w stylu „Szczęśliwego…”, bo dawna emigracja i obecna, to dwie różne bajki.

Nie wiążę się emocjonalnie z ludźmi. Tych, których tutaj spotykam, traktuję przedmiotowo, strasznie to brzmi, ale nie jest tak źle. Chodzi o to, że interesują mnie te indywidua, o których zachowaniu warto pisać i którzy mogą robić u mnie za jakieś tam ikony polskiego genotypu.
Kaz martwił się przez kilka dni, że żona mu schudła. Kurwa, mówił, i tak była chuda, a teraz to pewnie w ogóle jest szkielet. Ciekawe co z niej zostało? Pewnie tylko szparka i kłaczków pęczek. Kłaczków pęczek na cipce, oczywiście!
I snuł takie rozważania przez dni kilka. Następnie zaczął się zamartwiać tym, że bilety lotnicze są w tak różnych cenach. Miał lecieć do żonki na początku następnego tygodnia. Wtedy bilety były takie tanie, bo tańsze o 20 funtów niż na końcu tygodnia. Polecieć na początku jednak nie zdąży, ponieważ nie będzie miał jeszcze wypłaty w garści. No i będzie musiał zapłacić te 20 funtów więcej.
Kiedy go Andy opierzył, że co to jest za różnica, za ile leci, skoro leci do żony, za którą tęskni, Kaz obraził się, pomyślał i w końcu odpowiedział, że różnica jest 20 funtów, a leci do żony, żeby jej te pozostałe kłaczki przetrzepać, żeby pamiętała przez kolejne miesiące, kiedy on będzie tutaj. A tęsknota? No, może i trochę tęskni!

Czerwony cały czas się martwi, że funt słabo stoi, że za funta słabo płacą i codziennie dopytuje o kurs waluty i przelicznik w złotówkach.

Rudy postanowił wczoraj, że wychodząc z pracy, wykręci kilka żarówek i rzuci je z kilku pięter na podłogę klatki schodowej akademika, w którym obecnie pracujemy.
Jak postanowił, tak zrobił. Bawił się przy tym niesamowicie, cieszył, krzyczał z radości i klął, choć nie wiem dlaczego, na czym świat stoi.
Było kilu, którzy mu wtórowali. Widocznie uznali, że Rudy potrafi świetnie się bawić.
Większość schodziła ze spuszczoną głową i nie odzywała się.
Schodziłem i myślałem o tym, żeby nikomu w tym momencie nie przyszło na parterze do głowy wchodzić na klatkę schodową. Na szczęście nikt nie wszedł, zanim Rudy nie nacieszył się swoim pomysłem.

Mały rzuca mięsem jak szewc. Klnie (czytaj: używa wulgaryzmów), gdzie popadnie, na wszystkich i wszystko.
Nikt nie zwraca na Małego uwagi. No to Mały klnie jeszcze bardziej, jakby się żalił na swój los samotnika.

Podobnych oryginałów jest tu pod dostatkiem. Myślę, że nawet w nadmiarze. Nie ma na nich aż tak wielkiego zapotrzebowania.

Ostatnio zaskoczył mnie Zbyszek. Zagadał coś tam do mnie i mówi, że dobrze byłoby się spotkać i pogadać.
Nie bardzo wiedziałem, po co, więc zapytałem.
Bo ciekawy z ciebie gość, powiedział.
Ciekawe!
Zbyszek to jeden ze spokojniejszych Polaków, jakich tu poznałem. Zrównoważony i kulturalny. Nie wiedziałem, że jestem obserwowany tak, jak ja obserwuję innych.
Może Zbyszek też szuka oryginałów, żeby studiować ich zachowanie na emigracji i właśnie namierzył mnie?
Może zatem rzeczywiście warto się spotkać i pogadać!

Nie wiążę się tu z nikim emocjonalnie. Kolejne znajomości traktuję jako ewentualne pomysły na postacie do swojego pisania.
Cieszy mnie to, jak większość rozdziawia buzię, gdy stwierdzam, że ja tutaj nie przyjechałem się dorobić, tylko czegoś tam nauczyć.

Dla większości to niepojęte jak Kosmos!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...