Oryginałów
tutaj jest więcej niż potrzeba. Na każdym kroku spotykam coraz to nowy okaz. Można
dziś śmiało siadać do kręcenia kolejnej komedii w stylu „Szczęśliwego…”, bo
dawna emigracja i obecna, to dwie różne bajki.
Nie
wiążę się emocjonalnie z ludźmi. Tych, których tutaj spotykam, traktuję
przedmiotowo, strasznie to brzmi, ale nie jest tak źle. Chodzi o to, że
interesują mnie te indywidua, o których zachowaniu warto pisać i którzy mogą
robić u mnie za jakieś tam ikony polskiego genotypu.
Kaz
martwił się przez kilka dni, że żona mu schudła. Kurwa, mówił, i tak była
chuda, a teraz to pewnie w ogóle jest szkielet. Ciekawe co z niej zostało?
Pewnie tylko szparka i kłaczków pęczek. Kłaczków pęczek na cipce, oczywiście!
I
snuł takie rozważania przez dni kilka. Następnie zaczął się zamartwiać tym, że
bilety lotnicze są w tak różnych cenach. Miał lecieć do żonki na początku
następnego tygodnia. Wtedy bilety były takie tanie, bo tańsze o 20 funtów niż
na końcu tygodnia. Polecieć na początku jednak nie zdąży, ponieważ nie będzie
miał jeszcze wypłaty w garści. No i będzie musiał zapłacić te 20 funtów więcej.
Kiedy
go Andy opierzył, że co to jest za różnica, za ile leci, skoro leci do żony, za
którą tęskni, Kaz obraził się, pomyślał i w końcu odpowiedział, że różnica jest
20 funtów, a leci do żony, żeby jej te pozostałe kłaczki przetrzepać, żeby
pamiętała przez kolejne miesiące, kiedy on będzie tutaj. A tęsknota? No, może i
trochę tęskni!
Czerwony
cały czas się martwi, że funt słabo stoi, że za funta słabo płacą i codziennie
dopytuje o kurs waluty i przelicznik w złotówkach.
Rudy
postanowił wczoraj, że wychodząc z pracy, wykręci kilka żarówek i rzuci je z
kilku pięter na podłogę klatki schodowej akademika, w którym obecnie pracujemy.
Jak
postanowił, tak zrobił. Bawił się przy tym niesamowicie, cieszył, krzyczał z
radości i klął, choć nie wiem dlaczego, na czym świat stoi.
Było
kilu, którzy mu wtórowali. Widocznie uznali, że Rudy potrafi świetnie się
bawić.
Większość
schodziła ze spuszczoną głową i nie odzywała się.
Schodziłem
i myślałem o tym, żeby nikomu w tym momencie nie przyszło na parterze do głowy
wchodzić na klatkę schodową. Na szczęście nikt nie wszedł, zanim Rudy nie
nacieszył się swoim pomysłem.
Mały
rzuca mięsem jak szewc. Klnie (czytaj: używa wulgaryzmów), gdzie popadnie, na
wszystkich i wszystko.
Nikt
nie zwraca na Małego uwagi. No to Mały klnie jeszcze bardziej, jakby się żalił
na swój los samotnika.
Podobnych
oryginałów jest tu pod dostatkiem. Myślę, że nawet w nadmiarze. Nie ma na nich
aż tak wielkiego zapotrzebowania.
Ostatnio
zaskoczył mnie Zbyszek. Zagadał coś tam do mnie i mówi, że dobrze byłoby się spotkać
i pogadać.
Nie
bardzo wiedziałem, po co, więc zapytałem.
Bo
ciekawy z ciebie gość, powiedział.
Ciekawe!
Zbyszek
to jeden ze spokojniejszych Polaków, jakich tu poznałem. Zrównoważony i kulturalny.
Nie wiedziałem, że jestem obserwowany tak, jak ja obserwuję innych.
Może
Zbyszek też szuka oryginałów, żeby studiować ich zachowanie na emigracji i właśnie
namierzył mnie?
Może
zatem rzeczywiście warto się spotkać i pogadać!
Nie
wiążę się tu z nikim emocjonalnie. Kolejne znajomości traktuję jako ewentualne pomysły
na postacie do swojego pisania.
Cieszy
mnie to, jak większość rozdziawia buzię, gdy stwierdzam, że ja tutaj nie przyjechałem
się dorobić, tylko czegoś tam nauczyć.
Dla większości to niepojęte jak Kosmos!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz