Czytam
ostatnio dużo o Pakistanie, Pakistańczykach i ich obyczajach. Wiadomo, pracuję
w firmie, której właścicielem jest Pakistańczyk, a i kadra kierownicza to
ludzie z tego kraju albo pochodzenia pakistańskiego.
Nie
chcę być ignorantem w kontaktach z innymi ludźmi, a zwłaszcza z ludźmi
wyczulonymi na punkcie wyznawanej religii, a do takich z pewnością
Pakistańczycy należą.
Chcę
się też więcej dowiedzieć o tych ludziach, gdyż wiem, jak trudna i niewdzięczna
sytuacja dla przeciętnego człowieka panuje w Pakistanie.
W
swojej lekturze o tym kraju i ludziach tam mieszkających natrafiłem między
innymi na informację, jak reagują oni na muzułmańskie pozdrowienie AS-SALAM ALAYKUM.
To dla nich bardzo ważne, a zwłaszcza gdy słyszą takie pozdrowienie z ust nie
muzułmanina. To dla nich jasny przykaz, że osoba tak ich witająca okazuje im swój
szacunek oraz szacunek dla i ich religii.
Przeczytałem,
iż są oni też zobowiązani do odwdzięczenia się tym samym i okazania szacunku
mówiącemu.
Kilka
domów ode mnie mieszka jeden z superwajzerów (zapis fonetyczny). Spotykamy się
nie tylko w pracy, ale również i po. Między nami panują poprawne stosunki.
Zawsze odwzajemniamy uśmiech czy miłe słowo.
Pakistańczyk
dojeżdża do pracy skuterem. Często mnie mijał, gdy ja do pracy szedłem.
Witaliśmy się gestami.
Pewnego
ranka, kiedy wyszedłem do pracy, zobaczyłem, że mój znajomy „odpala” właśnie
swojego skutera. Postanowiłem przywitać go islamskim pozdrowieniem AS-SALAM
ALAYKUM i sprawdzić, jak na to zareaguje.
Tak
też zrobiłem. Kiedy go mijałem, wypowiedziałem pozdrowienie, coś usłyszałem w
odpowiedzi, ale poszedłem dalej.
Po
kilku krokach usłyszałem, że Pakistańczyk wyłączył silnik, jakby się
zastanawiał nad czymś. Po chwili znów usłyszałem warkot silnika. Superwajzer
podjechał do mnie, przystanął i zaczął tłumaczyć, że nie może mnie podwieźć do
pracy, ponieważ ma tzw. „L”, czyli takie tymczasowe prawo jazdy, które nie
uprawnia go do wożenia innych osób. Może tylko sam jeździć skuterem.
Powiedziałem,
że nie ma żadnego problemu. Podziękowałem mu i poszedłem dalej, a on pojechał.
Po
kilku dniach wyszedł z domu z synem i mnie zobaczył. Byliśmy po pracy. Żadnych
zobowiązań, a jednak z daleka krzyknął do mnie, co słychać i czy wszystko w
porządku. Odpowiedziałem grzecznościowo i życzyłem mu dobrego dnia.
W
pracy gadamy ze sobą często, oczywiście tyle, na ile moja znajomość języka mi
pozwala.
Ktoś
mi powie, jak łatwo zjednać sobie tych ludźmi.
Odpowiadam:
NIE!
Trzeba
po drodze przełamać w sobie stereotypy, nie dopuszczać do siebie myśli, że są
gorsi, bo z biednego kraju pochodzą, bo mają obyczaj, których my nigdy byśmy
nie zaakceptowali, w końcu przestać powielać utarte slogany, obrażać ich
słownie i przede wszystkim zrozumieć, że to żadne wstyd mieć dobre stosunki z
Pakistańczykami, Cyganami czy inną nacją tu mieszkającą.
A
to wcale łatwe nie jest. Wierzcie mi!
W
sumie, kto mnie zna, wie, że niewiele robię sobie z tego, co o mnie inni myślą.
A myślą o mnie pewnie – ten, co się z Pakolami, Hindusami czy Cyganami kuma.
Nie kumam się z nikim, chcę wszystkich jednako traktować, wszyscy są dla mnie jednako godni szacunku. A to, co nas od siebie różni, to tylko nas
ubogaca. Czasami, przyznaję, mam myśli, których tu nie wyjawię, ale się nie wychylam z moimi małostkami.
Taki
już jestem chłopak z małej kurpiowskiej wsi!
Pozdrowić
odpowiednio każdego, jak trzeba i nie wstydzić się tego, skąd i kim jesteś.
Ostatnio
młodzieniec w pracy mówił, że jest z P…, ale to nie Kurpie, Kurpie są tam za
rzeką. Spokojnie wyjaśniłem, że Kurpie to część Mazowsza, że ona na Mazowszu
mieszka. Powiedziałem jeszcze, że ja jestem Kurpiem, do tego Kurpiem Zielonym.
A później zapytałem czy wie, że Kurpie nigdy nie zaznali niewoli i jak to o
mały włos Kurp nie zastrzelił szwedzkiego króla i zanim potop szwedzki nastał
to byłoby już po potopie?
I
młodzieńcowi i reszcie jakby kopary opadły. Szybko zmieniono temat i nie
wrócono do niego.
W
ostatni piątek wieczorem dość późno wyszedłem do sklepu. Hinduska i druga
kobieta męczyły się z towarem. Paczki były większego od noszących je kobiet.
Powiedziałem, że im pomogę. Są dumni. Odmówiły początkowo, ale po chwili
zmieniły zdanie. Pomogłem i po minutach pięciu czy dziesięciu było już po
sprawie. Wziąłem dwie małe puszki energetycznego napoju i stanąłem w kolejce,
żeby za to zapłacić. Właścicielka stwierdziła, że nic nie płacę i żebym
koniecznie zrobił teraz większe zakupy. Ja na to, że to wszystko. ona, a
czekolada (często tam ją kupuję). Ja na to, że nie dzisiaj. Dlaczego nie chcesz
czekolady? Zapytała i ruszyła do półki ze słodyczami. Ponieważ nie jestem
głodny i absolutnie nic nie chcę. Jej dziękuję w zupełności wystarczy i cieszę
się, ze mogłem pomóc. Była niepocieszona, ale zarazem zdziwiona. Tutaj to się
nie zdarza. Ale się właśnie zdarzyło!
Następnie
poprosiłem o zdrapkę i podałem funta, a ona na to, że nie chce ode mnie pieniędzy.
No to ja jej na to, że muszę zapłacić. I postawiłem na swoim. Podziękowałem i
zwiałem.
Nie
wolno bać się próbować czasami być dobrym, nie wolno bać się okazać innym
trochę szacunku, trzeba pomagać innym, nie licząc na nic w zamian, bo jeśli
nie, to dokąd ten świat będzie zmierzał?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz