24 maja 2017

Nie wolno się bać...

Czytam ostatnio dużo o Pakistanie, Pakistańczykach i ich obyczajach. Wiadomo, pracuję w firmie, której właścicielem jest Pakistańczyk, a i kadra kierownicza to ludzie z tego kraju albo pochodzenia pakistańskiego.
Nie chcę być ignorantem w kontaktach z innymi ludźmi, a zwłaszcza z ludźmi wyczulonymi na punkcie wyznawanej religii, a do takich z pewnością Pakistańczycy należą.

Chcę się też więcej dowiedzieć o tych ludziach, gdyż wiem, jak trudna i niewdzięczna sytuacja dla przeciętnego człowieka panuje w Pakistanie.
W swojej lekturze o tym kraju i ludziach tam mieszkających natrafiłem między innymi na informację, jak reagują oni na muzułmańskie pozdrowienie AS-SALAM ALAYKUM. To dla nich bardzo ważne, a zwłaszcza gdy słyszą takie pozdrowienie z ust nie muzułmanina. To dla nich jasny przykaz, że osoba tak ich witająca okazuje im swój szacunek oraz szacunek dla i ich religii.
Przeczytałem, iż są oni też zobowiązani do odwdzięczenia się tym samym i okazania szacunku mówiącemu.
Kilka domów ode mnie mieszka jeden z superwajzerów (zapis fonetyczny). Spotykamy się nie tylko w pracy, ale również i po. Między nami panują poprawne stosunki. Zawsze odwzajemniamy uśmiech czy miłe słowo.
Pakistańczyk dojeżdża do pracy skuterem. Często mnie mijał, gdy ja do pracy szedłem. Witaliśmy się gestami.
Pewnego ranka, kiedy wyszedłem do pracy, zobaczyłem, że mój znajomy „odpala” właśnie swojego skutera. Postanowiłem przywitać go islamskim pozdrowieniem AS-SALAM ALAYKUM i sprawdzić, jak na to zareaguje.
Tak też zrobiłem. Kiedy go mijałem, wypowiedziałem pozdrowienie, coś usłyszałem w odpowiedzi, ale poszedłem dalej.
Po kilku krokach usłyszałem, że Pakistańczyk wyłączył silnik, jakby się zastanawiał nad czymś. Po chwili znów usłyszałem warkot silnika. Superwajzer podjechał do mnie, przystanął i zaczął tłumaczyć, że nie może mnie podwieźć do pracy, ponieważ ma tzw. „L”, czyli takie tymczasowe prawo jazdy, które nie uprawnia go do wożenia innych osób. Może tylko sam jeździć skuterem.
Powiedziałem, że nie ma żadnego problemu. Podziękowałem mu i poszedłem dalej, a on pojechał.
Po kilku dniach wyszedł z domu z synem i mnie zobaczył. Byliśmy po pracy. Żadnych zobowiązań, a jednak z daleka krzyknął do mnie, co słychać i czy wszystko w porządku. Odpowiedziałem grzecznościowo i życzyłem mu dobrego dnia.
W pracy gadamy ze sobą często, oczywiście tyle, na ile moja znajomość języka mi pozwala.
Ktoś mi powie, jak łatwo zjednać sobie tych ludźmi.
Odpowiadam: NIE!
Trzeba po drodze przełamać w sobie stereotypy, nie dopuszczać do siebie myśli, że są gorsi, bo z biednego kraju pochodzą, bo mają obyczaj, których my nigdy byśmy nie zaakceptowali, w końcu przestać powielać utarte slogany, obrażać ich słownie i przede wszystkim zrozumieć, że to żadne wstyd mieć dobre stosunki z Pakistańczykami, Cyganami czy inną nacją tu mieszkającą.
A to wcale łatwe nie jest. Wierzcie mi!
W sumie, kto mnie zna, wie, że niewiele robię sobie z tego, co o mnie inni myślą. A myślą o mnie pewnie – ten, co się z Pakolami, Hindusami czy Cyganami kuma. Nie kumam się z nikim, chcę wszystkich jednako traktować, wszyscy są dla mnie jednako godni szacunku. A to, co nas od siebie różni, to tylko nas ubogaca. Czasami, przyznaję, mam myśli, których tu nie wyjawię, ale się nie wychylam z moimi małostkami. 
Taki już jestem chłopak z małej kurpiowskiej wsi!
Pozdrowić odpowiednio każdego, jak trzeba i nie wstydzić się tego, skąd i kim jesteś.
Ostatnio młodzieniec w pracy mówił, że jest z P…, ale to nie Kurpie, Kurpie są tam za rzeką. Spokojnie wyjaśniłem, że Kurpie to część Mazowsza, że ona na Mazowszu mieszka. Powiedziałem jeszcze, że ja jestem Kurpiem, do tego Kurpiem Zielonym. A później zapytałem czy wie, że Kurpie nigdy nie zaznali niewoli i jak to o mały włos Kurp nie zastrzelił szwedzkiego króla i zanim potop szwedzki nastał to byłoby już po potopie?
I młodzieńcowi i reszcie jakby kopary opadły. Szybko zmieniono temat i nie wrócono do niego.
W ostatni piątek wieczorem dość późno wyszedłem do sklepu. Hinduska i druga kobieta męczyły się z towarem. Paczki były większego od noszących je kobiet. Powiedziałem, że im pomogę. Są dumni. Odmówiły początkowo, ale po chwili zmieniły zdanie. Pomogłem i po minutach pięciu czy dziesięciu było już po sprawie. Wziąłem dwie małe puszki energetycznego napoju i stanąłem w kolejce, żeby za to zapłacić. Właścicielka stwierdziła, że nic nie płacę i żebym koniecznie zrobił teraz większe zakupy. Ja na to, że to wszystko. ona, a czekolada (często tam ją kupuję). Ja na to, że nie dzisiaj. Dlaczego nie chcesz czekolady? Zapytała i ruszyła do półki ze słodyczami. Ponieważ nie jestem głodny i absolutnie nic nie chcę. Jej dziękuję w zupełności wystarczy i cieszę się, ze mogłem pomóc. Była niepocieszona, ale zarazem zdziwiona. Tutaj to się nie zdarza. Ale się właśnie zdarzyło!
Następnie poprosiłem o zdrapkę i podałem funta, a ona na to, że nie chce ode mnie pieniędzy. No to ja jej na to, że muszę zapłacić. I postawiłem na swoim. Podziękowałem i zwiałem.


Nie wolno bać się próbować czasami być dobrym, nie wolno bać się okazać innym trochę szacunku, trzeba pomagać innym, nie licząc na nic w zamian, bo jeśli nie, to dokąd ten świat będzie zmierzał?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...