Polak, Pakol - Polakch, Pakolach...
No
i kilka słów o tym, jak w Zjednoczonym Królestwie koegzystują ze sobą ludzie różnych
nacji.
Wystarczy
przestawić litery i z Polak wychodzi Pakol, a z Pakol Polak.
Tym,
którzy nie w temacie, wyjaśniam szybciutko, że Pakol to potoczna nazwa Pakistańczyków.
Jedni
i drudzy zdają się tutaj, gdzie obecnie jestem, siebie cudownie nie cierpieć,
ale jeszcze bardziej cudownie siebie tolerują, gdyż wiedzą doskonale, że są
sobie nawzajem potrzebni; że jedni bez drugich nie przetrwają w betonowej
dżungli, nie zrealizują planów, nawet tych niecnych czy podłych.
Betonowy
busz, gdzie kiedyś rozciągała się puszcza, w której hasał sobie słynny Robin
Hood, dziś bez Pakola-Polaka czy Polaka-Pakola jest nie do pomyślenia!
Polacy
nie lubią Pakoli za ich trzymanie się razem. Pierwsi słyną z tego, że swoim
dokopią, gdy tylko mają okazję. Drudzy, że kiedy mogą, to swoim na pewno
pomogą.
Pakolom
potrzeba Polaków, ponieważ sami nie potrafią pracować, jak ci pierwsi. Nie
znają się na robocie. Są mało wydajni. Nie umieją ułatwiać sobie pracy, ale
komplikować ją, tak. Nie potrafią też, jak Polacy, pracy organizować.
Polacy
to też świetni klienci Pakoli, którzy skupili w swych rękach większość drobnego
handlu.
Pakole,
nawet ci młodzi, wydają się ociężali, jakby nazbyt dorośli na swój wiek, jakby
zanadto obciążeni tradycją religią, wyglądem… Wydawać się może, że u nich
długość brody i wielkość brzuszka to wyznaczniki statusu. Choć i u Polaków brzuszek
to znak sukcesu!
Polacy
są pełni energii, aż dziw, że jeszcze świat istnieje i że właśnie Polacy go nie
rozwalili. A jeśli im czegoś podsypać albo dać mocnego do picia, to nie ma na
świecie rzeczy, której nie zrobią najlepiej. Nawet rozrabiać wtedy potrafią najlepiej
na świecie!
Są
pełni pomysłów, w każdej dosłownie chwili wprowadzają w pracy jakieś innowacje,
nawet gdy idzie w pracy o leniuchowanie, to mają na to codziennie zupełnie inne
pomysły.
Któregoś
dnia pomyślałem, będąc zły na bałagan organizacyjny, że nawet najgłupszy Polak
lepiej zorganizuje pracę innym, niż najmądrzejszy Pakol.
Czasami
dziwię się, że szef (też Pakistańczyk) nie wpadł na taki pomysł, jak właściciele
innych firm angielskich, w których pracowałem, gdzie Polacy wajzerowali Polakom
i nie wypróbuje tego schematu w swojej firmie. Lepiej o tym nie pisać.
Pierwsi
drugich nie cierpią. Drudzy bez pierwszych wiele nie potrafią.
I
tak są ze sobą złączeni jak bracia syjamscy Pakol i Polak, Polak i Pakol.
A
tak na marginesie. To Anglia byłaby pewnie naprawdę w czarnej du…, żeby nie Polak i Pakol!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz