21 maja 2017

Pomiędzy deszczu kroplami...

Gdym w pracy dzisiaj przebywał, pięknie świeciło słońce, radośnie ptaki śpiewały, barwami świat oszalał.
Kiedy wracałem do domu ciepłym popołudniem, drobny deszcz szlochał cicho, zmywając ze mnie zmęczenie.
Gdy dotarłem do Norki, całkiem ostro lunęło, niebo się rozpłakało bez żadnego powodu.
Po chwili słońce. O, Boże! Ile słońca po deszczu! Ale tylko na kwadrans. Później znowu ulewa.

Czuwałem cierpliwie i przy kolejnej słońca odsłonie wybiegłem po zakupy, bo nie chce już mi się moknąć. Lubię deszcz, nawet bardzo lubię, ale nie bez przesady – jak długo deszcz można znosić?!
Przemknąłem zatem do sklepu w słoneczną pogodę. Zdążyłem w słońcu złożyć Mamie życzenia urodzinowe i pozdrowić Tatę. Zdążyłem też wrócić do Norki przed kolejnym natarciem chmur, którym słońce uległo.
Siedzę w przytulnej Norce i patrzę przez okno. Za oknem świeci słońce, choć przed chwilą padało. Jeszcze od czasu do czasu spadnie zbłąkana kropla, a może nie zbłąkana, tylko troszkę spóźniona.
Dzień pochyla się ku nocy. Przechodzi w zmierzch ku ciemności. A zatem kolejny dzień mija. Minął mi dzień kolejny tu, gdzie teraz chciałbym nie być, ale jeszcze jestem.
I dobrze, że dzień minął, ponieważ jest coraz bliżej, że na chwilę zniknę z miejskiego krajobrazu i wtulę się w zieleń, i w przestrzeń zapatrzę, w zieleń i przestrzeń, które są tylko moje.
Tak przemykam tutaj pomiędzy deszczu kroplami. W słońcu przemykam przez dni ku nowej pełni Księżyca.


I dziękuję codziennie za bagaż nowych przeżyć, które mogą być siłą jutro w spotkaniu z murem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...