23 maja 2017

My way...

Tak opisałem ponad trzy lata temu moje przeżycia po ostrym piciu, kiedy powiedziałem sobie, że wcale nie jest mi z tym tak dobrze, jak myślałem, będąc nieco gdzie indziej, niż być powinienem.
Pod wpływem książki Jerzego Mellibrudy „Poszukiwanie siebie” (Cholera, jeszcze jej nie oddałem, ale oddam, gdy wrócę. Już sobie to zapisuję, żeby nie zapomnieć!), doszedłem do wniosku, że nie będę już grzebał w dokumentach przeszłości, zwłaszcza tych dokumentach dotyczących moich spraw sądowych, czyli nic przyjemnego.

Następnego dnia zacząłem realizować postanowienie i wyciągnąłem na wierzch wszystkie wspomniane dokumenty, które następnie miękko wylądowały w niszczarce.
Zniszczyłem też wszystkie informacje o jakichkolwiek nagrodach czy tam wyróżnieniach mnie jako wodza.
Książki, które skądś tam przywiozłem, postanowiłem oddać znajomym i oddałem.
Akcja „niszczarka” trwała dwa dni. Tyle było tego gówna, które przechowywałem w zasięgu ręki.
Chciałem napisać, że nie mam pojęcia po co. Jednak wiem. Myślałem powrócić do nich, gdy będę toczył boje z tymi, którzy mnie oskarżali i donosili na mnie. Ale odrzuciłem te myśli. Nie chcę tych ludzi widzieć, nie chcę o nich słyszeć, nie chcę na nich patrzeć. Niech sobie żyją szczęśliwie!
Co do poniektórych dokumentów miałem skrupuły. Wtedy jednak kolejna decyzja, że muszę być bezwzględny.
Gdybym tego nie zrobił, nijak nie udałoby mi się wyruszyć na poszukiwanie siebie.
Postanowiłem też wtedy zrobić trochę porządku w życiu. Zacząłem się uczyć robić rzeczy od początku do końca.
Dzisiaj przyznam z dumą, że idzie mi w tym całkiem dobrze. jest jeszcze trochę zaległości, ale efekty widać.
Obiecałem też sobie wtedy, żyć TUTAJ i TERAZ!
Łatwiej jest o tym pisać, niż wcielać to w życie. dzisiaj jednak zdecydowanie lepiej żyję chwilą. Zaprzątam swoje myśli tym, co było, co będzie, ale staram się szybko znów wracać do TERAZ.
Wiem, że mam proste plany.
Wiem, że nie chcę więcej, niż do życia potrzeba.
Nie robię już na raz dwóch czy więcej rzeczy, tylko skupiam się na jednej.
Nie cieszę się z porażek innych.
A gdy ktoś chce się ze mną podzielić jakimś swoim sukcesem, z którego się ciszy, to ja cieszę się z nim!
Z radością zatem stwierdzam, że to, co zamierzałem kilka lat temu, powoli osiągam, a część już osiągnąłem.
W jednym się utwierdziłem, bo jestem tego przykładem, pisałem już o tym, że upadki ludzie traktują jak porażki. Ja twierdzę inaczej. Każda porażka, gdy walczysz i walczyć nie przestajesz, nie jest żadną przegraną, tylko kolejnym zwycięstwem! Trzeba ziarenka wiary i pracy nad sobą.

A, jeszcze o tym dlaczego wpis ten jest w zakładce Bić Alkoholika
To takie preludium do pisania na temat. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

SATANISTA – ALKOHOLIK – czy ANIOŁ?

  Nie o Boyu Żeleńskim będzie to wpis, ale o Przybyszewskim Stanisławie, którego Boy znał osobiście. Muszę też od razu napisać, że o ile bar...